Czekam osobiście kiedy osoby ścisłe powiązane z tym wydarzeniem wreszcie zaczną mówić lub najzwyczajniej na świecie pójdą na Policję i złożą stosowne wyjaśnienia.
Wiem kto to zrobił..wiem jak to się stało, wiem ,że współwinne tej tragedii są osoby...opisywane przez mnie na blogu wcześniej które pojawiły się wcześniej w moich wizjach..
Widzę numer domu w którym mieszkają niektóre osoby...
Wiem, że auto koloru granatowego brało w tym udział...w rejestracji pojawiają się w mojej wizji cyferki 5 i 8...auto ma charakterystyczną rysę....wiem też że Sebastian został przewieziony opisanym przeze mnie autem na pole tam gdzie go znaleziono i ładnie ułożono na tym polu....człowiek jak upada na ziemię przewraca się zawsze na lewy bok i jest zgięty w pół...ma podwiniętą głowę pod piersi...ja jego widziałam inaczej...
Sebastian.... znajduje się w tydzień po moim wpisie na blogu....
Nie ma kurtki, nie ma telefonu przy sobie...wiem, że w telefonie były ważne informacje i sms-y....
Czekam jeszcze tydzień i podaję dokładne opisy osób które brały w tym udział łącznie z innymi informacjami które pojawiły się w mojej wizji. opublikuję to na blogu...
Czekam..spokojnie czekam...tak samo jak czekają rodzice Sebastiana....
Jak zginął Sebastian
Mój syn nigdy nie brał narkotyków, on tak nie zginął – mówi zrozpaczona a jednocześnie pewna swych słów mieszkanka Nieżywięcia matka Sebastiana Kopowskiego, Elżbieta –myśmy na tym polu szukali, wtedy go tam nie było. Skąd się więc wzięło po miesiącu tam ciało?
Tragiczny początek rozgrywa się na terenie dyskoteki w Dębowej Łące, gdzie Sebastian udaje się w drugi dzień świąt na dyskotekę. Tego dnia sam, zawsze chodził z siostrą. Na monitoringu widać jak się bawi, w pewnym momencie wychodzi ze znajomą przed budynek, rozmawiają, ona odchodzi on wraca na zabawę.
- Dalszej części zapisu nie ma. Został zniszczony mimo że to ważny dowód w sprawie – mówi siostra zmarłego Sylwia – w pierwszy dzień po zaginięciu widziałam cały zapis na terenie dyskoteki. Widać było jak mój brat opuszcza dyskotekę i bardzo nienaturalnie się zachowuje. On nigdy taki nie był. Kto zniszczył zapis i dlaczego?
- Z ta dyskoteką i z właścicielem mamy same problemy – mówi wójt Dębowej Łąki Stanisław Szarowski – umowę najmu pomieszczeń domu kultury na tę dyskotekę podpisał mój poprzednik, a teraz ja mam same problemy. Mieszkańcy się skarżą na rozróby, hałas, śmieci porozrzucane po całej miejscowości a właściciel odpowiada mi, że jego to nie dotyczy. Odpowiada tylko za to co się dzieje wewnątrz. Ja niestety nie mogę rozwiązać z nim umowy ponieważ wiąże się to z dużymi kosztami. Tak jest skonstruowana. Ale na pewno jej nie przedłużę.
Dziwna noc.
Co się wydarzyło owej nocy możemy się tylko domyślać na podstawie poszlak i śladów jakie pozostawił Sebastian oraz wizji jasnowidzów Krzysztofa Jackowskiego i Mai Danilewicz, którzy zgodnie twierdzą, już w parę dni po rozpoczęciu poszukiwań, że Sebastian nie żyje a tej nocy co był na dyskotece w wizjach pojawia im się najprawdopodobniej kolega Sebastiana, niski człowiek o lisiej twarzy, który przyczynia się do jego śmierci.
- Sebastian zginął z rąk człowieka któremu ufał – mówi jasnowidz Maja Danilewicz- on tej nocy błądził, bo był odurzony środkami, które ktoś z jego otoczenia mu podał, dosypał. Może dla kawału nie wiem, ale ta sprawa nie daje mi spokoju, ciągle do mnie wraca. Czuję, że wraca również do sprawcy. Nie wytrzyma presji i wyrzutów sumienia.
- Ślady Sebastiana pojawiały się w Dębowej Łące na starym cmentarzu, na polach jakby uciekał lub błądził – mówi ojciec Sebastiana, Kazimierz który codziennie brał udział w poszukiwaniach – nagle przy drodze asfaltowej pies policyjny gubi trop, jakby Sebastian wsiadł do samochodu, albo został zabrany.
Ciało.
Ciało Sebastiana zostało odnalezione miesiąc po zaginięciu na terenie Fryzanowa, na polu Henryka Wieczorka ułożone w pozycji leżącej, na brzuchu, jakby spał. W samej koszuli. Nie ma kurtki ani jego telefonu komórkowego. Okulary które zawsze nosił, starannie złożone miał w kieszeni. Wstępna sekcja zwłok wykazuje, że zmarł w dniu zaginięcia z powodu niewydolności krążeniowo oddechowej, z wychłodzenia. Nie ma śladów udziału osób trzecich.
- Sebastiana tam nie było, to niemożliwe żebym nie zauważył ciała – mówi właściciel pola na którym znaleziono ciało Henryk Wieczorek – na moim polu były prowadzone poszukiwania. Nad polem latał helikopter z kamera termowizyjną. Ja sam wielokrotnie obchodziłem moje pole. Jego tam nie było. To niemożliwe. Jak już prokurator pojechał i zabrali ciało, jeszcze raz poszedłem na pole. Nie było żadnych śladów a przecież w noc w którą zaginął było ciepło padał deszcz, musiały by być ślady w ziemi, jakieś zapadnięcia nie było nic. A jeśli leżał miesiąc? To niemożliwe, zauważyłbym, a po za tym to była zima nad takim leżącym ciałem latały by ptaki, podchodziły by lisy. Nic takiego nie widziałem.
Słowa zdenerwowanego właściciela pola zdaje się potwierdzać wstępna sekcja zwłok. Żadnych ran kąsanych, czy szarpanych na ciele nie stwierdzono.
- A gdzie jest kurtka? Gdzie telefon?- pyta ze łzami w oczach matka Elżbieta Kopowska – dlaczego okulary miał w kieszeni? Przecież to była zima, wychodził z dyskoteki w kurtce, to było widać na zniszczonej części monitoringu. Telefon miał zawsze przy sobie nigdy się z nim nie rozstawał. A okulary? On zawsze je nosił. Zwłaszcza nocą bo słabo widział. To mi nie pasuje.
Sprawa w prokuraturze.
Pomimo, że to mieszkaniec naszego powiatu sprawę prowadzi prokuratura rejonowa w Wąbrzeźnie, ponieważ na ich terenie odnaleziono ciało nastolatka. Zgromadzono materiał dowodowy, przesłuchano świadków, w tym wielu uczestników dyskoteki. Przeprowadzono szczegółową sekcje zwłok i dwukrotnie badania toksykologiczne. Jednak sprawa utknęła w martwym punkcie.
- Wkrótce podejmę decyzję czy umorzyć postepowanie – mówi Janusz Biewald zastępca prokuratora rejonowego w Wąbrzeźnie. - Ze zgromadzonych materiałów nie wynika, aby do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, zgon nastąpił z wychłodzenia organizmu. Najbliżsi zmarłego chłopaka właśnie złożyli dodatkowe wnioski dowodowe. Analizujemy je. Dodatkowe badania toksykologiczne wykazały, że Sebastian w momencie zgonu był pod wpływem alkoholu i amfetaminy.
Matka się nie podda.
- Będę walczyć do końca. Jeśli będzie trzeba sprzedam ziemię i najmę adwokatów – mówi matka chłopaka – na szczęście los postawił na naszej drodze osobę, która bardzo nam pomaga. Wie jak pisać pisma i wnioski dowodowe i nie bierze za to żadnych pieniędzy. Radzi nam, co mamy robić. Tak łatwo się nie poddam. Będę dążyć do prawdy. Sebastian nie brał narkotyków. Był ich przeciwnikiem, ostrzegał przed nimi swoja siostrę. Posiadam opinie środowiskowe ze szkół i miejsca pracy. Tamtej nocy wydarzyło się cos złego. Nie pozwolę umorzyć tej sprawy, schować tych akt do szuflady i na to by ten kto przyczynił się do śmierci mojego syna chodził bezkarny. Chce aby o sprawie było głośno, dlatego wzięłam udział w koncercie pamięci mojego syna organizowanym w ostatnia sobotę w Grabówcu. Walczę nie tylko dla siebie i swojego spokoju ale również dla innych matek aby już żaden inny nastolatek nie zginął w podobny sposób.
autor; Celina Nałęcz.