Widzę mężczyznę, jak wraca do wynajmowanego domu po ciężkiej pracy, jedzie jakimś samochodem, widzę drogę przez góry...jakieś góry obok tej drogi....nie widzę czy jest sam czy też z kimś....zatrzymuje się po drodze, jakby chciał udać sie na stronę...lub najzwyczajniej zaczerpnąć świeżego powietrza...jest zmęczony...widzę jak idzie dalej w stronę jakiegoś uskoku...chwyta nerwowo rękami gałęzie drzewa ale one nie wytrzymują i leci w dół....widzę go jak leży na plecach w szczelinie skalnej na ostrym wielkim kaieniu....jak spadł jeszcze żył...widzę jak płacze...woła...ale nikt go nie słyszy....
Człowiek ten....całe lata pracował na wyjeździe....to był jego ostatni wyjazd....