21 lutego 2012

sen na jawie...




...siedząc sobie w mojej kuchni, popijając ciepłą kawę...patrzyłam w okno i widzę obrazy...zastanawiam się dlaczego to wszystko pojawia mi się na tle trawy...która rośnie przed moimi oknami...i na którą lubię patrzeć....właśnie na niej pojawiają mi się bardzo wyraźnie różne takie sceny....


....mam w ręku wózek dziecięcy...taki kolor beżowo-zielony...stram się nie puścić tego wózka z ręki...jest w nim dziecko...pilnuje mnie jakiś mężczyzna....nie widze go ale wiem że tam jest i muszę powoli zjechać tym wózkiem gdzieś do piwnicy aby później móc wejść do windy...ktoś się pojawia koło mnie... jakaś kobieta... stoimy razem w tej windzie...patrzę na tabliczkę z piętrami ...jest ich 10.....ja naciskam guzik 2 a ona 4, nie puszcza mnie jednak na 2 piętrze, każe jechać na 4...zabiera wózek z tym dzieckiem a mnie częstuje ciasteczkiem w kształcie łyżeczki, które upiekły jakieś babcie, te ciasteczka są w takiej skrzyni jak na narzędzia przeciwpożarowe....ta skrzynia stoi na ostatnim piętrze, jakby na jakimś strychu,.... skosztowałam to ciasteczko ale było brudne...wyplułam i wyrzuciłam go do śmietnika....starałam się zobaczyć numer mieszkania, pokazywało mi nr.28...kolorowa wycieraczka pod drzwiami z takiego bordowo-zielonego sznurka, położona na jasnym materiale....



Proszę nie brać tej jawy jako wizji dla kogokolwiek...dziecko na jawie zawsze przynosi kłopoty...nadzieja jednak zawsze umiera ostatnia...