...dzisiaj zaparzyłam sobie pyszną owocową herbatkę, jak zwykle okno służy mi za ekran....za oknem zaś pojawiają się obrazy...
Jest zima, wszystko skute lodem, widzę jak mężczyzna wychodzi ze swojego ciepłego domu i idzie przed siebie....ale dlaczego on ma na sobie tylko sam sweter, przecież jest 6 rano..?
widzę go jak idzie dość spory kawałek , przechodzi przez ulicę i wchodzi na jakieś podwórze...stoi tutaj jakaś stara szopa czy barak, widzę tam deski i zbiorowisko różnego rodzaju kolorowych materiałów, takich plastikowych odpadów....jakieś siatki, worki foliowe...taka rupieciarnia....
Mężczyzna siada na tych deskach..mówi do kogoś ale nie widzę żeby tam ktoś był...on ma jakiś omam....wydaje mu się, że się z kimś umówił ...siedzi..rozmawia....jest radosny... uśmiechnięty...proponuje komuś aby towarzyszył mu tutaj....widzę że kładzie się na tej stercie desek, przykrywa tymi plastikami...obejmuje jakby kogoś i zasypia.....robi mu sie błogo...jest szczęśliwy.....
Później widzę jak ktoś idzie do tej szopy po deseczki i pod tymi foliowymi siatkami znajduje zamarzniętego mężczyznę....jest blady, trzyma kogoś niewidzialnego w ramionach...widzę uśmiech na jego twarzy...zamarzł szczęśliwy....najzwyczajniej zasnął.....
Na pewno wkrótce dowiem się kto to był....